Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska
132
BLOG

Ropa w wannie. Jak szykujemy sobie kryzys energetyczny.

Marta Śmigrowska Marta Śmigrowska Polityka Obserwuj notkę 23

Wyobraźmy sobie, że cała energia, konieczna do zasilenia naszej rozpędzającej się gospodarki, naszych SUV-ów, kosiarek i wibratorów (niepotrzebne skreślić) – mieści się w wannie.

Wannę wypełniają nasi dzielni energetycy (produkując prąd z węgla) i rafinerie (dając nam paliwo). Odpływ wanny to zużycie energii.

 
Rząd chce dążyć do „zero energetycznego wzrostu gospodarczego”, co – dla potrzeb naszej analogii – oznaczać będzie utrzymanie poziomu energii w wannie na obecnym poziomie. Musimy więc produkować tyle samo energii, ile zużywamy. Albo produkować mniej, ale wykorzystywać efektywniej.
 
A teraz, niczym energetyczni hydraulicy, rzućmy okiem na obie końcówki tego systemu – na dopływ i odpływ.
 
Dopływ: trudny węgiel, coraz cieńsza strużka ropy…
 
Węgiel? Nie lada kłopot. Import węgla (głównie z Rosji) jest wyższy, niż nasze własne wydobycie. Trudno to nazwać niezależnością energetyczną. Do interesu pod nazwą „polski węgiel” dorzucamy się wszyscy – rząd na sam rok 2010 r. zarezerwował 400 mln zł na inwestycje w nowe pokłady węgla i zabiega w Brukseli o przedłużenie możliwości udzielania pomocy publicznej spółkom węglowym. A perspektywy nie są różowe – sięgamy po coraz głębsze pokłady węgla, coraz gorszej jakości i coraz droższe w eksploatacji.
 
Ropa? Wg prominentnych przedstawicieli branży naftowej – lada chwila szykuje nam się kryzys naftowy.
 
 
Wg prezesa brazylijskiego koncernu naftowego Petrobras José Sergio Gabriellego, produkcja paliw płynnych (ropy, płynnego gazu ziemnego NGL, z uwzględnieniem biopaliw), osiągnie szczyt w 2010, ponieważ nowe projekty nie kompensują spadku wydobycia z eksploatowanych złóż ropy.

Sadad al-Husseini, były manager w saudyjskim Aramco, twierdzi, że światowe wydobycie ropy osiągnęło plateau (czyli szczyt wydobycia na pewnym poziomie, ale jeszcze nie spadek).

Fatih Birol, główny ekonomista Międzynarodowej Agencji Energetyki IEA stwierdził, że zachwianie dostaw ropy może nastąpić do roku 2014.
 
Prezes Total, Christoph de Margerie, twierdzi, że światowe wydobycie nigdy nie przekroczy poziomu 89 mln baryłek dziennie. Produkcja ropy w grudniu 2009 była tylko nieco niższa, bo wynosiła 86 mln baryłek dziennie.
 
Ładnie, ładnie… Czy możemy coś z tymi niewygodnymi prognozami zrobić?
 
Możemy szybko, jak najszybciej, pobudować infrastrukturę dla odnawialnych źródeł energii. To zresztą wyjątkowo rozsądny ruch, jako, że mamy wobec Unii konkretne zobowiązania (15% udziału OZE w bilansie zużycia energii do roku 2020). Na razie, w kwestii OZE, rząd drzemie…
 
Możemy również szybko i z radością (bo to się zwraca!) zainwestować w efektywność energetyczną. I tu przechodzimy do odpływu naszej wanny…
 
Odpływ: efektywne wykorzystanie energii w wannie.  
 
Mówią nam więc, że może być problem ze źródłami energii, że z kurka będzie ciekło mniej (co zamiast ropy?), albo tyle samo, ale drożej (wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla, energia jądrowa – ostrożnie z szacunkami ceny energii prezentowanymi przez promotorów energetyki jądrowej!).
 
Może więc warto zwęzić nieco odpływ, czyli zwiększyć efektywność wykorzystania energii? Pomysł jak malowanie, szczególnie, że w Polsce można dokonać jeszcze wielu niskokosztowych inwestycji w efektywność, które bardzo szybko się zwrócą (patrz raport McKinseya, str 7). Termomodernizacja budynków czy efektywniejsze silniki w samochodach to tak zwany „low hanging fruit” – nisko wiszący owoc, który już zerwała Japonia i Europa Zachodnia. U nas jeszcze wisi.
 
Czy wisi rządowi? Ustawa o efektywności energetycznej od dwóch lat tkwi w sejmowym czyśćcu. Porażająca kuluarowa informacja tłumaczy, że ustawa nie podoba się ministrowi Rostowskiemu, bo niższe zużycie energii u Kowalskiego w domu i w firmie to niższe wpływy z podatków. Nie do uwierzenia, ale w polityce wszystko już było…
 
Warto więc nadmienić, że takie podejście jest merytorycznie błędne.
Po pierwsze inwestycje w efektywność energetyczną (produkcja urządzeń, materiałów i robocizna) wnoszą do budżetu więcej niż sprzedaż energii.
Po drugie pieniądze zaoszczędzone dzięki inwestycjom w efektywność energetyczną Kowalski i jego firma wydadzą na inne towary i usługi, które też generują podatki i wpływy do budżetu.
 
Rządowi chyba rzeczywiście przydałby się dobry hydraulik…
 
 

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka